Do tej pory przygotowywałam już wiele wersji tiramisu. Na blogu znajdziecie już przepis klasyczny, ale także taki z malinami albo truskawkami. Są wersje zarówno z dodatkiem jajek, jak i z połączeniem słodkiej śmietanki i mascarpone. Nie wiem jednak dlaczego nigdy wcześniej nie wpadłam na pomysł, by do tiramisu dodać karmelizowane gruszki. To połączenie jest naprawdę genialne! Ponadto w mojej wersji kakao zastąpiłam bardzo drobno startą gorzką czekoladą. Jeśli zastanawiacie się, jaki deser przygotować ukochanej osobie na walentynki, a nie chcecie brnąć w serduszka, polecam ten przepis. Tylko słoiki zamieńcie może na bardziej wystawne kieliszki 🙂
Czekoladowe tiramisu z karmelizowanymi gruszkami
(składniki na 4 porcje)
Gruszki obieramy, a następnie kroimy w kostkę (ok. 1,5 cm x 1,5 cm). Do garnuszka wlewamy 2 łyżki wody, dodajemy też 3 łyżki brązowego cukru. Wstawiamy na gaz i doprowadzamy do zagotowania (pojawią się bąbelki, a całość nabierze po chwili brązowego koloru) – nie mieszamy nic łyżką, możemy jedynie potrząsać garnuszkiem trzymając za jego rączkę. Dodajemy pokrojone gruszki i ziarenka wanilii. Mieszamy delikatnie i trzymamy całość na gazie jeszcze kilka minut aż gruszki będą miękkie (ale nie zupełnie rozpadające) – u mnie wystarczyło gotować gruszki ok. 3 minuty. Odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.
Jajka sparzamy. Oddzielamy białka od żółtek. Żółtka ubijamy z cukrem pudrem kilka minut na jasną masę (żółtka wyraźnie zwiększą swoją objętość). Dodajemy następnie partiami mascarpone i miksujemy aż uzyskamy jednolitą konsystencję. W drugiej misce ubijamy na sztywną pianę białka, a następnie przekładamy do miski z mascarpone i mieszamy całość już delikatnie łyżką. Czekoladę ścieramy na tarce. Kawałki gruszek odsączamy. I tak w pucharkach tworzymy warstwy. Najpierw moczymy biszkopty z dwóch stron w kawie (krótko, by się nie rozpadły) i tworzymy pierwszą warstwę. Potem kładziemy warstwę gruszek, a następnie krem. Podsypujemy startą czekoladą. Z następnymi warstwami postępujemy analogicznie. Wkładamy deser do schłodzenia do lodówki. Gotowe!
To chyba najpyszniejszy sposób na tiramisu, jaki kiedykolwiek widziałem! Koniecznie muszę wypróbować! 🙂
ja chyba wyjadłabym od razu z dwóch słoiczków 🙂