Na zdjęciu wyżej tradycyjna zapiekana kanapka z szynką, beszamelem i serem Gruyere. Niżej zaś wnętrze lokalu.
Jeśli obserwujecie mój profil na Facebooku, wiecie, że ostatnio narzekałam na lody w Trójmieście – nie znalazłam jeszcze lodziarni, do której miałabym ochotę wracać w każdy upalny dzień. Całe szczęście w Krakowie mogłam spróbować w końcu czegoś dobrego. Na początek udaliśmy się do lodziarni Katane (ul. Sławkowska 19, Sienna 17). Ja wybrałam lody malinowe (były poprawne), a Piotrek tiramisu i jogurtowe z miodem (te już naprawdę smaczne). Nasze serce jednak podbiły słynne, kultowe lody ze Starowiślnej. Byłam przygotowana na długie kolejki (w Krakowie było wówczas ponad 20 stopni), ale mieliśmy szczęście i udało nam się dwa razy kupić lody bez czekania (przed nami były może z 4 osoby). Na początku bałam się, że rozczaruję się smakiem tych lodów tak jak to miało miejsce w wypadku gdańskiego Misia czy Eskimo. Całe szczęście było inaczej 😉
Do wyboru mamy podstawowe smaki: lody truskawkowe, malinowe, kakaowe, borówkowe, bakaliowe, kawowe oraz waniliowe. Spróbowaliśmy wszystkich oprócz kawowych (nie przepadamy akurat za tym smakiem). Najbardziej oczarowały nas borówkowe, bakaliowe i truskawkowe. W bakaliowych znajdziemy mnóstwo dużych kawałków m.in. orzechów (dzięki za polecenie tego smaku na Instagramie), truskawkowe przypominają smak prawdziwego, domowego koktajlu z najlepszych, polskich truskawek, a jagodowe były tak pyszne, że Piotrek wybrał je dwa razy 😉 Musicie koniecznie tam zajrzeć, jeśli tylko będziecie w Krakowie.
Zdjęcia z telefonu: 1. Malinowe lody (Katane) 2. Tiramisu i jogurtowe z miodem (Katane) 3. Malina i Wanilia (Lody na Starowiślnej – Pracownia Cukiernicza Stanisław Sarga) 4. I znów lody z ul. Starowiślnej.
Na swojej liście miałam jeszcze kilka miejsc, do których chciałam zajrzeć, ale oferta Krakowa jest na tyle bogata, że nie starczyło nam już czasu. Następnym razem (jak dobrze, że Pendolino z Gdańska do Krakowa jedzie tylko 5 i pół godziny)!
mmmm lody wyglądają smakowicie!
Co do lodów – jeśli będziesz w Bydgoszczy, to polecam najlepsze lody w Polsce (a na pewno jedne z lepszych). Szczerze powiem, że nigdzie w Polsce, ani zagranicą, nie jadłam tak pysznych lodów. Mam na myśli Cafe Primo – malutką, niepozorną lodziarnię w wąskiej uliczce (w bok od ulicy Gdańskiej). Dowodem jakości niech będzie to, iż jako jedna z trzech! lodziarni w Polsce została przyjęta w poczet członków włoskiego stowarzyszenia Il Cono d’Oro (Złoty Rożek), zrzeszającego wybitne lodziarnie rzemieślnicze, a W Polsce pracuje bodajże trzech mistrzów mających certyfikat Włoskiego Stowarzyszenia Lodziarzy. Jednym z nich jest właśnie właściciel Primo.
Ja w tych lodach jestem zakochana. Lodziarnia (niestety!) jest czynna tylko od początku kwietnia do końca września, dlatego całą zimę czekam na otwarcie 🙂 staram się chodzić tam chociaż raz w tygodniu, bo grzech nie korzystać, mając takie cudne lody w swoim mieście 🙂
Szkoda, że nie wybraliście się na lody do Donizetti i Si Gela, bardzo polecane miejsca i rzeczywiście mają rewelacyjne lody, które są zdecydowanie lepsze od tych ze Starowiślnej (osobiście dla mnie to zwykłe domowe lody 😉 )
Co do Zakrzówka, ogrodzenie jest uzasadnione (co jakiś czas chyba zalepiają te dziury) bo już wiele osób tam zginęło… 🙁 wiele nieszczęśliwych wypadków, czasem też odnajdują tam zaginione osoby…
Ale Ci zazdroszczę! Mnie od jakiegoś czasu marzy się Kraków 🙂
Szkoda, że nie słyszałam wcześniej o tym miejscu, gdy mieszkałam w Toruniu i jeździłam na mecze do Bydgoszczy 😉
Mieliśmy w planach też Donizetti, ale nie starczyło nam już miejsca w brzuchach i czasu 🙂 Mi te ze Starowiślnej bardzo smakowały, właśnie dlatego, że były tradycyjne, domowe. W Trójmieście mamy takie “tradycyjne” miejsca, a lody są beznadziejne, choć polecane właściwie w każdym miejscu.
To fakt, czytałam przed wyjazdem, że to “zalew samobójców”.
my teraz też wróciliśmy z Krakowa, nasz weekend rozpoczął się w środę, podróż autem i byłam mile zaskoczona bo w jedną stronę 6,15h z 1 postojem,a w drugą 6,30h z dwoma postojami, trafiła nam się droga bez korków( wracaliśmy w sobotę) z prędkością też nie szaleliśmy bo z dziećmi podróż.A zapiekanki na Kazimierzu były ?:)
Super czas! 🙂 Zapiekanek już nie zmieściłam (:
Nie zazdrościć – jechać w jakiś weekend! 😉